Wspomnienia z czasów uczniowskich…
Nie wiem, jak jest obecnie, ale kiedyś to nauczyciele, którzy mnie uczyli, po prostu byli „Kochani”. Wracając myślami do „moich czasów”, mam przed oczami sielankę – kurczę, jak to fajnie było… Oto kilka wspomnień:
Kochany Pan profesor Galuś – nauczyciel geografii, na Jego lekcji panowała grobowa cisza, wszyscy jak makiem zasiał, ale to nie ze strachu, bardziej z szacunku. Lekcje były ciekawe, a do dziś wymienię z pamięci wszystkie ery i okresy ziemi, no i oczywiście prawe i lewe dopływy Wisły, Amazonki zresztą chyba też 🙂 Był najlepszym bankierem wśród geografów, ponieważ dawał kredyt uczniom zamiast jedynki. Nigdy nie było problemów ze spłatą, bo dogodny termin był już na kolejnej lekcji.
Kochana Pani Małgosia Dembińska – Pani Profesor od łaciny, języka kompletnie nie znam, ale do dziś bez problemu „Ave Maria” i „De rosa pulchra est” pamiętam. To było chyba ze sto lat temu, ale nigdy nie zapomnę pewnej historii… Moja klasa to była pracownia biologiczna, a w niej w drewnianej skrzyni mieszkał żółw (miał na imię Krzyżak, ponieważ ktoś korektorem namalował mu na skorupie krzyżyk) nagle Pani Małgosia przerwała lekcję, krzycząc: „AAAAAAAAA, kto pomalował tego jeża!!!!” Cała klasa po chwili konsternacji ryknęła śmiechem.
Kochany Pan Chocholski – historyk, świetny człowiek i trochę przyjaciel, nawet może trochę więcej niż trochę J, lekcje upływały na długich i ciekawych rozmowach. Pytał na każdej historii jedną lub dwie osoby. A my cwaniaczki, doskonali w swojej strategii, zrobiliśmy sobieharmonogram, kto, kiedy się zgłasza do odpowiedzi. My się zgłaszaliśmy, więc Pan Maciek miał swoje „ofiary”. Dostawaliśmy zawsze 4 lub 5, więc obie strony były szczęśliwe.
Kochana Pani Profesor Joanna Marlicka – jaki przedmiot… wiadomo, pamiętam – bliźniaczo podobna do Edyty Górniak. „To nie ja byłam Ewą” może nie zaśpiewam, ale w każdej chwili długi fragment „Reduty Ordona” wyrecytuję na szóstkę. No i klasyk, który pomaga mi na co dzień: „na
pewno osobno, naprawdę razem”.
Kochana Pani Profesor Wiaderek – chemia – ojjjj cieniutki byłem z tej chemii strasznie, ale przyszedł moment, że wziąłem się do roboty i z marnej 2 na pierwszy semestr wyciągnąłem się na mocną i wymarzoną tróję. Gdy przyszedł czas wystawiania ocen na zakończenie roku (chyba 1997/1998), a w dzienniku przy moim nazwisku dumnie stała niczym bocian na jednej nodze, doskonała, wręcz nieprawdopodobnie magiczna CZWÓRKA !!! to myślałem, że ze szczęścia oszaleję. W tej jednej chwili poczułem ogromną motywację i ujrzałem sens ciężkiej pracy.
Kochana Profesor Joanna Dyniak – żartami sypała nie tylko „ininglisz”, ale też „inpolisz”, a w parze z Kochaną Profesor Szymańską, to po „indojcz” świetnie dawała radę. Choć nie byłem łatwym materiałem, to powinna być ze mnie dumna, bo wiele razy byłem „abroad”, ale zawsze
szczęśliwie „I returned to Poland”
Kochany Pan profesor Antoni Krymarys – oczywiście WF, siłownia była w podziemiach szkoły (tam, gdzie teraz są szatnie klas młodszych). Natomiast lekcje WF odbywały się w zaprzyjaźnionej SP 71 i to na 7.00 rano (wszyscy, już o 6.45, jakby z bloków startowych wybiegaliśmy na halę) i nie wiem, czy to zasługa Pana Tolka, czy wspaniałych lat 90., ale ćwiczyli wszyscy (nawet chorzy i ci ze złamaną ręką też).
Majk
Dzień dobry, jestem absolwentką jeszcze wtedy istniejącego gimnazjum i mogę szczerze powiedzieć, że moje długotrwałe, najlepsze przyjaźnie oraz znajomości są właśnie z tej szkoły. Jestem niesamowicie wdzięczna, że miałam możliwość nauki pod okiem wspaniałych pedagogów i wychowawczyni pani Małgorzaty Krymarys. Także mogę śmiało przyznać, że okres gimnazjum w Katoliku był moim najlepszym czasem edukacji i zawierania nowych znajomości.
Pozdrawiam
Maria Bińkowska
Naszym ulubionym wspomnieniem z „Katolika” jest każda lekcja z najlepszą nauczycielką języka niemieckiego na świecie, a chodzi tu o najlepszą p. Annę Bartniak. To ona zapaliła w nas chęć nauki języka niemieckiego w niesamowity sposób, czego nie umiał zrobić żaden inny nauczyciel. To na jej lekcje chodziliśmy z uśmiechem. Zawsze mogliśmy liczyć na pomoc nauczyciela, a ona na naszą. Niemiecki nie był tylko niemieckim, była to lekcja niesamowita, na której nie uczyliśmy się tylko tego, co jest w podręczniku, a rozmawialiśmy (po niemiecku) o ważnych dla nas sprawach. Zawsze będziemy chwalić lekcje niemieckiego w „Katoliku”, a wszystkim uczniom, którzy mają lekcje z p. Anną, serdecznie gratulujemy i zazdrościmy tak czaderskiej nauczycielki, jaką jest.
Pozdrawiamy Annę Bartniak
Krokodylki z zeszłorocznej 8b
Bardzo mile wspominam lata spędzone w tej szkole. Tolerancja i życzliwość zarówno nauczycieli, jak i uczniów, którą mi tu okazano, była bezcenna. Do Katolika przychodziłam z uśmiechem i był to – mimo wszystko – najpiękniejszy okres w moim życiu. To tutaj odkryłam, kim jestem, tu ukształtowała się moja osobowość i dzięki temu właśnie liceum dostałam się na wymarzoną uczelnię.
Proszę podpisać jako anonim 🙂 mam oczywiście dużo więcej pozytywnych wspomnień i refleksji związanych z tą szkołą, które mogę podesłać, po prostu te powyższe mogłabym opublikować, jakoś od zawsze trochę się wstydzę publikować w Internecie.
😊